środa, 16 maja 2012

baeza, úbeda, granada

nie wiem skąd wzięłam ten pomysł, pewnie czytałam gdzieś w przewodniku, jakie to Baeza i Úbeda ładne nie są. a nad morze za zimno, w Sierra Nevada ciągle dużo śniegu, ostatecznie stanęło więc na tych dwóch KLEJNOTACH ARCHITEKTURY RENESANSOWEJ w prowincji Jaén.



..które okazały się być najnudniejszymi miastami na świecie.



pojechałam tam z Narcisz, Węgierką, która podróżuje po Europie grając na flecie na ulicy i pracując w hostelach:) odpowiedziała na moje ogłoszenie na forum CS w lutym, kiedy szukałam kogoś, kto pojechałby ze mną do Maroka, ostatecznie jednak rodzice zabronili jej jechać...
pozostałyśmy jednak w kontakcie i udało nam się w końcu wybrać do tych dwóch cudnych miasteczek.

na ulicach praktycznie nie uświadczyłyśmy żywej duszy, gdybyśmy nie były razem umarłabym z nudów^^ ładne są, to prawda, ale w Cordobie też mam dużo podobnych kościołów i pomników... także generalnie nie polecam:)

mimo wszystko dobrze było ruszyć się z Cordoby, spotkać się z Narcisz, pogadać, posnuć się po małych uliczkach i napić wina z widokiem na piękne wzgórza pełne drzewek oliwnych.




przekimałyśmy się w Baezie u bardzo sympatycznej młodej Hiszpanki na couchu, a jako że Narcisz mieszkała w tym czasie w Granadzie, zjechałyśmy na południe do tego najmilszego miasta Hiszpanii (ech czemuuu ja tam nie mieszkam?)


Granada
tak, to jest człowiek ze świnią

w mieszkaniu Narcisz poznałam bardzo sympatyczną Rosjankę, Elenę, która podróżuje po świecie, pracuje przez internet i w międzyczasie... pisze doktorat z religioznawstwa :D

byłyśmy razem na dancingu w Pata Palo (bardzo fajne miejsce) i na jam session, gdzie Narcisz dawała czadu na flecie :D poszłyśmy też z Eleną na spacer po Sacromonte, dzielnicy Granady, w której ludzie żyją w jaskiniach






2 komentarze: