Łuhuł, jesteśmy w Mongolii!!! Udało się :D
Witaj kraju stepów, Czyngis Chana i kozich bobków!
Ładne widoczki znajdują się trochę niżej, ale zanim nam się ukazały trzeba było pokonać granicę z Rosją. Stop niby płatny, zwłaszcza żeby przejechać przez wspomnianą granicę, ale tak jak podejrzewaliśmy któraś z kolei osoba zgodziła się przewieźć nas za darmo.
Niedługo potem zabrało nas kilku wesołych panów (nie wiem ilu nas było razem w samochodzie, ale na pewno o kilka osób za dużo), z którymi dotarliśmy do mongolskiego ośrodka wypoczynkowego!
Mongołowie na wakacjach grają w siatę, a co. Do tego cała zabawa odbywa się pod świętą skałą - na zdjęciu w tle - która emanuje MOCĄ. |
Jurty do wynajęcia na wakacje :D |
Nasz hostel po prawej na górze. Na dachu można było spać też w jurcie... Trochę dziwne żeby była na dachu ale co kto lubi. |
Ta sama ulica w drugą stronę. Zdjęcie obrazuje Ułan Bator jako miasto kontrastów - z jednej strony klepisko i jurta za bramą, a po lewej elegancka ulica i nowe domy. |
Znalazł się nawet taki wieżowiec:
W Ułan Bator mieszka ponad 1 milion ludzi, tymczasem w całej Mongolii żyją niecałe 3 miliony. Gęstość zaludnienia na 1 km2 to 1,75, co plasuje Mongolię na jednym z ostatnich miejsc na świecie pod tym względem.
Tymczasem przy wejściu na targ panowie grają w bilard na świeżym powietrzu:
A my kierujemy się w stronę wędek, żeby Grzesiek miał czym łowić. Grube ryby łapią tutaj na imitację myszy ;O
Plac Sukhbaatar:
Pierwszego wieczora dotarliśmy zmęczeni na plac i szukaliśmy kawiarenki internetowej, żeby znaleźć jakiś hostel. Zagadaliśmy stojących niedaleko chłopaków, po czym jeden z nich dobrze mówiący po angielsku natychmiast wpakował nas do swojego samochodu i zawiózł pod same drzwi kawiarenki... Po czym wręczył nam swoją książkę i wpisał dedykację mówiąc, że jest poetą :D Szkoda tylko że nic nie rozumiemy po mongolsku, ale i tak na pewno nigdy go nie zapomnimy.
Wesele? |
Coca-Cola everywhere. |
Przy wejściu do jednej ze świątyń Coca-Cola i Grab&Go... |
A półki w sklepach.....
....uginają się od polskich towarów!!
Szok, ale jak się okazało Mongolia znaczną część żywności sprowadza z Polski. Ogórki, sałatki w słoikach, czekolady czy draże Korsarz :D Wiele towarów pochodzi też z Rosji.
Wyjeżdżając z Ułan Bator można natknąć się na wielki pomnik Czyngis Chana, na punkcie którego Mongołowie mają lekkiego bzika - olbrzymi prawie jak nasz Jezus Świebodziński.
Wyjeżdżamy nad rzekę Herlen Gol żeby zaznać stepów i by Grzesiek mógł złowić swojego tajmienia, czyli czas na bajkowe widoki:
To się nazywa gówniany płot. |
Polskie leczo na kolację! Prawie jak u mamy ;) |
Jest lenok. Chociaż Grzesiek jest zwolennikiem metody "złów i wypuść", tym razem robi wyjątek. |
Jeszcze jeden wyjątek ;P |
Poranna misja z myciem głowy. |
I z praniem w rzece. Prawie jak w dowcipie: twoja stara pierze w rzece - hm, bardzo śmieszne. |
Pewnego razu przygalopował do nas ten pan... |
Jurta poznanego dzień wcześniej pasterza. |
Ola w kolejnej jurcie na kumysowej gościnie. |
Po wycieczce nad rzekę musieliśmy jechać dalej do granicy z Chinami, i chociaż droga nie przedstawiała się zbyt kolorowo jechaliśmy oczywiście stopem (istnieje też opcja pociągu, ale to byłoby zbyt łatwe:). Droga z Ułan Bator do Erenhot wygląda tak jak poniżej - tworzy ją kilka równoległych polnych dróg i kierowcy swobodnie mogą sobie z nich wybierać raz środkową, raz tą bardziej z lewej a innym razem znowu z prawej... Droga asfaltowa prowadzi przez kilkadziesiąt kilometrów z Ułan Bator, ale w pewnym momencie się urywa i dalej trzeba jakoś sobie radzić...
I wszystko byłoby ok, gdyby nie fakt, że przejechanie 300 km zajęło nam 3 DNI. 3 dni prawie ciągłej jazdy, nie zatrzymywaliśmy się nigdzie dłużej, ani nigdzie nie utknęliśmy.
No może poza kilkoma godzinami spędzonymi na wyciąganiu naszej ciężarówki zakopanej w błocie...
Chłopcy zajęli się podsypywaniem żwiru, a ja mogłam w tym czasie zapoznać się ze stadkiem wielbłądów.
A później znowu gdzieś na drodze:
Nagle szok! Kilkanaście kilometrów nowej drogi. |
I niewiele dalej wracamy do normalności:
Tutaj przejeżdżamy już fragmentem pustyni Gobi. |
A tak w Mongolii przewozi się ciężarówki. Na razie to by było na tyle. Na horyzoncie granica mongolsko-chińska :) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz