niedziela, 31 marca 2013

wyprawa Chiny 2012 - cz.1: Rosja

hmm jakby to powiedzieć...troszkę się zapuściłam z tym blogiem, ale tak to w życiu czasem bywa.
do rzeczy zatem.


2 miesiące, równe 2 miesiące zajęła nam ta wyprawa.

od czego by tu zacząć?
może tradycyjnie od przygotowań.
szczepić się na szczęście na nic już nie musiałam, zresztą w żadnym z tych krajów (Rosja, Mongolia, Chiny) nie ma szczepień obowiązkowych, ale przy podróżach w te rejony dobrze zaszczepić się na dur brzuszny, polio, błonicę, tężec i wzw a.

co dalej?
ambasady! czyli tragiczne chwile wypełniania papierów, wycieczek po Polsce i nerwów w kolejce. oraz oczywiście mnóstwo wydanej na to kasy.

Mongolia
ambasada w Warszawie
70 euro (wiza dwukrotnego wjazdu; wiza jednokrotnego wjazdu kosztuje 60 euro)
czekaliśmy tydzień
ogólnie rzecz biorąc dziwna historia. w sumie progu ambasady nawet nie dane nam było przekroczyć, wejście bowiem strzeżone było przez groźnego grubcia uchylającego drzwi i przejmującego dokumenty. sprostowanie od Grześka: podobno przy składaniu dokumentów wlazł do środka, gdzie obsługiwał go 1 gruby oraz 1 chudy Mongoł. natomiast przy odbiorze nie zostaliśmy już wpuszczeni.

Rosja
konsulat w Krakowie
180 zł (albo coś koło tego) + 60 zł voucher wyrabiany w biurze obok
czekaliśmy tydzień z tego co pamiętam
również dziwna i napięta atmosfera.

Chiny
ambasada w Warszawie
220 zł
również tydzień oczekiwania
przed ambasadą kolejka na ok. 2 h stania, taki przedsmak chińskiego tłoku na dworcach:)

najpierw złożyliśmy w Warszawie wniosek o wizę mongolską, po tygodniu wróciliśmy żeby "przełożyć paszporty" do chińskiej ambasady (trzeba było wszystko odpowiednio zgrać, bo ambasady czynne są w wybranych godzinach i w wybrane dni, znajdują się w różnych miejscach w stolicy. dodając do tego kolejkę przed chińską ledwo zdążyliśmy to zrobić jednego dnia). po tygodniu znowu trzeba było odebrać paszporty - udało nam się jakoś wykombinować, że odebrała je Ola, która jechała z nami i dopiero składała tego dnia swój paszport do chińskiej ambasady. dopiero mając wizy do Mongolii i Chin udaliśmy się do rosyjskiego konsulatu w Krakowie.

będąc w Hiszpanii nie wpadłam na to, że mój paszport się nie roztroi i nie uzyskam wszystkich wiz w ciągu tygodnia, dlatego wyjazd opóźnił się o kilka dni, choć i tak wszystko załatwiliśmy w stosunkowo ekspresowym tempie.

bilet na transsybir relacji Moskwa-Irkuck kupiliśmy przez internet dzięki pomocy koleżanki dobrze ogarniającej rosyjski, kosztował około 500 zł

tak zaopatrzeni mogliśmy w końcu stanąć na wylotówce z Krakowa!

Niestety napis "Chiny" wywoływał u kierowców jedynie uśmiechy, przez 2 h nikt się nie zatrzymał -.- Po zmianie na "Warszawa" w końcu ktoś nas zabrał. Obok mnie nasze plecaki - udało nam się spakować do 30-litrowych :D