środa, 14 marca 2012

paradise beach


pic by michael:)

droga do Agadiru.
piękne plaże, kampery z Europy zachodniej i krowy przewożone na dachach marokańskich ciężarówek.
interesująca trasa:)



widok z dachu na souk w Agadirze.




Dagmara pracuje w Maroku jako przewodnik, Klaudia i Radek zatrzymali się u niej przez CS i... tak już zostali sobie razem:)
w mieszkaniu w Agadirze przyjmowali na couchu więcej osób poza nami w tym samym czasie - uzbierała się całkiem spora gromadka. tutaj na zakupach w souku.



nie wiedzieliśmy, że alkohol w Maroku jest tak łatwo dostępny.
ale kolejny raz: Maroko to nie Iran - mimo tego, że islam jest dominującą religią, nie ma prohibicji.
 

Klaudia i Radek
oraz nasz wspaniały tajin :)
Michael - przyjaciel Marokańskiego Kota Bez Imienia.
Kacper tymczasem surfuje wesoło w sieci.

zostawiliśmy część rzeczy w mieszkaniu i za radą naszych niezastąpionych hostów udaliśmy się na południe, gdzie mieliśmy spędzić kilka dni na rajskiej plaży:)

no i jak?
nie tym razem..
..ale nie poddajemy się!

kózki^^
wielbłądki^^
brzydkie zdjęcie wielbłądka po zmroku i od tylca

pan, który nas podwoził z synem, Aga bez rąk i pan pasący wielbłądki

pełnia. elektryzujący księżyc ponad nami potęgował wrażenie iluzji.


i oto, wreszcie!
plaża, na której czuje się bliżej nieba :)




Michael i młodzi rybacy








lion king

niektórym tak się podoba, że mieszkają sobie na plaży









chłopcy z namiotu obok zaprosili nas na przygotowany przez nich na plaży tajin!


po czym słodko pograli w piłkę..
..i jeszcze bardziej słodko..
..w kółko i krzyżyk!

z kamerą wśród zwierząt oceanu: meduza.
zdaje się, że martwy delfin.
martwy delfin komponujący się z łukiem w skale. Maroko 2012.


tak. martwy delfin wprowadził nas w to, co w tym miejscu może najpiękniejsze, i co czyni je tak wyjątkowym.

naturalne łuki w skałach przy oceanie... jakby fiordy przeniesiono do Afryki i dodano im jeszcze te niesamowite przejścia..

ah, serenity..!








i wieczorny jammin' z mieszkającymi na miejscu Marokańczykami.



urok tego miejsca polega na tym, że nie przewalają się tam (jeszcze) tabuny turystów, ludzie są szczerzy i otwarci.
mimo tego, że niektórzy proponowali nam wycieczki czy nocleg, przyjmowali ze zrozumieniem to, że wolimy zostać w namiocie na plaży.
tych kilka auberge (rodzaj taniego hotelu) nad morzem, większość bez prądu i ciepłej wody wciąż pozostają niesamowitym, "autentycznym" miejscem, w coraz bardziej i bardziej turystycznym Maroku.
niestety, zdaje się, że już niedługo - ponad nimi budowane jest właśnie osiedle małych domków...





kolejny raz księżyc w pełni 

pan po prawej zajmował się przerzutem ludzi z Afryki do Europy.
za 5. razem został złapany i spędził kilka lat w więzieniu.. teraz chillout'uje się na plaży.


po 3 dniach zarządziłam dalszy marsz na południe. nadal miałam nadzieję, że dojedziemy do Dajla w Saharze Zachodniej, albo chociaż jeszcze trochę dalej w tamtym kierunku, do ciepełka! gdyż w nocy bywało jednak dość chłodno.. dobrze, że miałam dobry śpiwór.
Michael był raczej sceptycznie nastawiony do mojego pomysłu i wolał posiedzieć jeszcze na plaży.

obudziliśmy się jak zwykle bardzo późno i pojechaliśmy do Sidi Ifni - tak czy inaczej nasze zapasy chleba, dżemu i serka topionego skończyły się...


Sidi Ifni





droga na południe okazała się mało uczęszczana, zrezygnowaliśmy więc (:() i przeprosiliśmy się z naszą plażą.. :))

widocznie nie wszystko jeszcze tutaj zrobiliśmy.
może nie pożegnaliśmy się ze wszystkimi jak należy?
nie gapiliśmy się w przestrzeń ponad oceanem, wypatrując jego końca z miejsca, w którym rybak łowił co dzień.










ej czy ktoś to w ogóle czyta? ;e

5 komentarzy:

  1. ej ja to czytam i rodzice za każdym razem :) oraz paru moich znajomków więc nie martw sie nie piszesz n a marne ! :D Chcę już tam być u Ciebie i sama to zobaczyć :D oprócz martwego delfina :( smutno ..;/ Agaa pomyśl o napisaniu książki !! pozdrówki Fosia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. super blog:) bardzo fajnie się czyta i ogląda ps. super byłoby gdybys wrzuciła zdjęcia na piccase web ułatwiłoby to oglądanie zdjęc;) pozdrawiam serdecznie i wielu kolejnych przygód życzę

    OdpowiedzUsuń
  3. hej Fośka, mówisz, że znajomki czytają.. ;0
    dzięki za miłe słowa ;p
    postaram się wrzucać zdj na picasę.. jeśli mój umierający komp da radę

    OdpowiedzUsuń
  4. czytają czytają. i kiszą się w tym zafajdanym Krakowie, a Ty dupsko grzejesz w ciepłych krajach. mieliśmy w zimie 9 stopni w kuchni! chyba nigdy nie przestanę tego przeżywać. zaczynam serio ogarniać jak tam przyjechać na kilka dni przynajmniej, tylko jeśli chodzi o szukanie lotów to jestem lewa milion i nie wiem jak się brać za to. ale cóż. może się uda.
    brak Cię tu. na imprezach zwłaszcza, pić nie ma komu, wódka zostaje. skandal.
    naciesz się tymi wielbłądkami i piaseczkiem, bo jak wrócisz to pewnie będzie lało, hue hue.

    OdpowiedzUsuń
  5. Tacia! haha <3
    nacieszam się! tylko za Wami Misiami tęsknię!
    a przeżywać nie masz czego, ja też miałam z 9 stopni albo i mniej, bo biedni Hiszpanie nie wiedzą co to ogrzewanie.. oO
    lof lof

    OdpowiedzUsuń