za duzo by pisac.
dosc, ze dotarlismy w koncu do Mongolii, wczoraj caly dzien stopem spod granicy (zamykaja na noc!) z czworka wesolych Mongolow scisnieci na tylnym siedzeniu, zdazylismy juz poczuc tutejszy bezkres przestrzeni i popodziwiac piekne gory z rozrzuconymi wokol nielicznymi jurtami i stadami koni, krow i koz pasacymi sie gdzie popadnie. pieknie!!!
dzis lazenie po Ulan Bator, glownie w poszukiwaniu wedki, jutro wyjezdzamy w 'dzicz' na pare dni i Grzesiek chcialby cos zlowic :D pozniej Gobi i Pekin.
nad Bajkalem lalo i po pierwszym dniu, przemoczeni, wrocilismy do Irkucka. na wyspe niestety nie dotarlismy, ale bedzie tam czekac na nas jeszcze, na inny, bardziej sloneczny raz.
z mila parka, ktora nas zabrala na stopa zwiedzalismy okolice Bajkalu w drodze do Ulan Ude, w ktorym nawet sie nie zatrzymywalismy- kierowalismy sie prosto tutaj.
kolej- smieszne doswiadczenie, w sumie bardzo szybko zlecialo! ale wylazenie na nasze gorne lozka i ciasnota doprowadzaly juz powoli do szalu i zalamania nerwowego.
niezapomniany prysznic z butelki w kiblu. mniam.
bylismy chyba jedynymi na caly nasz wagon, ktorzy pili wodke; poza jedna noca, kiedy poznalismy pare Rosjan - ich nikt nie przebije, nie mielismy i dalej nie mamy co do tego zludzen :) budzili nas o 2 w nocy i o 7 rano zeby pic dalej...hm.
Moskwa wielka i szara, oczywiscie zbyt droga. w sumie bez szalu.
dojazd tam od granicy lotewskiej jednym stopem- czyli ponad 600 km - jeden z dluzszych w ogole:)
spac ide, bo jutro wyjezdzamy rano - tj. kolo 10 ;p, dobranoc! (kiedy tutaj 1. w nocy, w Polsce dopiero 19., fajnie, nie?:D)